Rozmowa z p. Pawłem Polichtem, producentem mleka z Nowej Wsi

Kiedy rozpoczęła się Pana przygoda z mleczarstwem? Co skłoniło Pana do wyboru takiej ścieżki zawodowej?

W 1984 roku przejąłem gospodarstwo od rodziców i prowadzę je do dziś, jednak już od 1967 r. prowadzona była ocena użyteczności mlecznej w gospodarstwie. W roku przejęcia przeze mnie gospodarstwa było w nim obecnych 15 krów – na ówczesne warunki było to standardowe gospodarstwo, jakich wiele funkcjonowało w okolicy. Jednak dziś jesteśmy ostatnim producentem mleka w Nowej Wsi. Przez wiele lat prowadziłem je razem z bratem i był to klucz do sukcesu i rozwoju, ponieważ mogliśmy się wzajemnie wspierać, jeśli chodzi o podejmowane wysiłki i pracę.
Od zawsze lubiłem wieś, środowisko, otaczającą mnie przyrodę i muszę nadmienić, że Nowa Wieś, położona w okolicach Olsztyna, jest enklawą położoną wśród lasów w Puszczy Napiwodzko-Ramuckiej. Dlatego miejsce, w którym żyję, jest wyjątkowe i dla mnie jest najpiękniejsze na świecie. Chciałem tutaj zostać, dlatego również prowadzę tu gospodarstwo.

Jak zmieniła się produkcja mleka w tym czasie? Czy to tylko skok technologiczny, czy również większa wiedza i świadomość nt. wytwarzania surowca, dobrobytu zwierząt itp.?

W 1984 r. wydajność naszego gospodarstwa wynosiła 5,5 tys. litrów mleka, dziś jest dwukrotnie większa. Również skala produkcji się zwiększyła – wówczas było to 15 krów, dziś jest ich 200. Właściwie to technologie pozwoliły nam rozwijać produkcję. Dziś tylko duża skala produkcji pozwala na opłacalne funkcjonowanie gospodarstwa. Wokół obserwuję przykłady – również z minionego roku – gdzie wiele osób zamknęło produkcję mleka, ze względu na ich niewielkie rozmiary i nieopłacalność produkcji. Rolnicy uznają, że wybiorą inną ścieżkę zawodową, niekoniecznie związaną z ciężką pracą przy wytwarzaniu mleka. Wracając do technologii – zmienia się ona nieustannie. Np. w 1984 r. korzystaliśmy z dojarek bańkowych, później przewodowych, a obecnie pracę tę wykonują roboty dojne. Zmiany dotyczą też ekologii. W wielu mediach pojawiają się informacje o szkodliwości dużych zakładów produkcyjnych, jednak według mnie nie jest to prawda. W moim gospodarstwie m.in. działa biogazownia, która przetwarza gnojowicę w metan, który jest wykorzystywany do produkcji prądu. Dzięki temu jesteśmy samowystarczalni, wyeliminowaliśmy użycie węgla, a energia pozyskana z tego źródła zasila całe gospodarstwo. Dodatkowo, dzięki produkcji roślinnej, przyczyniamy się do ochrony środowiska naturalnego. Warto podkreślić, że np. hektar kukurydzy wiąże aż 4 razy więcej CO2 niż hektar lasu. Produkcja mleczarska nie jest zła dla środowiska, jeśli jest odpowiednio zrównoważona.

Ile mleka obecnie Pan wytwarza w gospodarstwie?

W ubiegłym roku mieliśmy już około 200 krów, więc produkcja wyniosła ok. 2 mln litrów. Jednak stale ona rośnie, dlatego mamy już plan dalszego rozwoju gospodarstwa i jego rozbudowy, tym bardziej że mamy ku temu sprzyjające warunki. Mniejsze gospodarstwa likwidują produkcję mleka i często chętnie wydzierżawiają nam ziemię na dobrych warunkach.

Jakie cechy powinien posiadać producent mleka? Co jest najważniejsze w tej pracy?

Kiedyś wydawało mi się, że przede wszystkim trzeba lubić zwierzęta. Ale obecnie świat się zmienił i dziś trzeba po prostu dobrze liczyć. W biznesie nie ma sentymentów, jeżeli ekonomia jest przeciwko nam, wówczas nie uda się z powadzeniem funkcjonować na rynku. Oczywiście nadal trzeba lubić zwierzęta i chcieć z nimi pracować, ale czynniki finansowe są tutaj kluczowe. Dodatkowo w momencie przejęcia gospodarstwa zdałem sobie sprawę, że warunki glebowe w okolicy dają warunki, głównie do rozwoju produkcji mlecznej. Gospodarstwo zostało wybudowane przez naszego pradziadka w 1890 r. na wyspie, na jeziorze, które zostało później całkowicie osuszone. I to pokazuje nam, że mamy tu doskonałe warunki do rozwoju bydła i przy odpowiedniej melioracji oraz utrzymaniu dobrych stosunków wodnych, zbieramy naprawdę bardzo dobre jakościowo pasze z użytków zielonych. Zaczęliśmy od budowy zastawek na ciekach wodnych, zbieramy wodę, dlatego zwłaszcza w okresach suszy, możemy normalnie funkcjonować.

Ile godzin dziennie poświęca pan na pracę?

Obecnie jest to 8-10 godzin. W gospodarstwie pracuje mój syn i bratanek, dodatkowo zatrudniamy osoby zewnętrzne. Nasze gospodarstwo jest po prostu dobrze poukładane i przy mechanizacji oraz automatyzacji, nie jest to uciążliwa praca. Dzięki temu możemy pozwolić sobie na wyjazdy na urlop w różnych okresach roku. Nie robimy tego za wszelką cenę, praca daje nam dużo przyjemności.

Produkcja mleka wymaga zaangażowania niemal przez cały dzień. Czym zajmuje się Pan poza pracą?

Przez wiele lat dość intensywnie działałem społeczne. Początkowo byłem radnych w radzie gminy i część swojego wolnego czasu poświęcałem dla innych. Później byłem Prezesem Warmińsko-Mazurskiego Związku Hodowców Bydła Mlecznego, uczestniczyłem również w zjeździe założycielskim Polskiej Federacji Producentów Bydła Mlecznego. Obecnie większość czasu poświęcam rodzinie – mam już czworo wnucząt – to wielka przyjemność być razem z nimi.

W mojej pracy najbardziej lubię… To, że mogę realizować swoje plany. Sam decyduję o tym co robię i jak robię. Czuję się dzięki temu spełniony.

Gdybym nie był producentem mleka, zajmowałbym się… Lubię budować, wszystkie inwestycje w gospodarstwie sprawiają mi dużo przyjemności. Być może byłbym budowlańcem. Jednak czuję się mocno związany z tym co robię. To jest to co lubię i chcę robić do końca.

Moim największym marzeniem jest… Aby o rolnictwie nie decydowali politycy, tylko rynek. W.wczas byłoby to prawidłowo poukładane. O rolnictwie chcą często decydować ludzie, którzy znają je jedynie bardzo powierzchownie i próbują je zmieniać w złym kierunku. Więcej do powiedzenia powinni mieć rolnicy i związki rolnicze.